czwartek, 31 lipca 2014

Liebster Award

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."
Zostałam nominowana przez Zazalkę (zapraszam na bloga!). Dziękuję.

Pytania skierowane do mnie:
1. Co skłoniło Cię do założenia bloga?
Chciałam przeczytać jakieś Dramione od pierwszej klasy Hogwartu, jednak nic nie znalazłam. Postanowiłam więc sama założyć takiego bloga.
2. Z czego czerpiesz wenę?
3. Czy są autorzy/pisarze, na których się wzorujesz?
Nie, ale bardzo lubię czytać dzieła Damy Kier (Echo naszych słów, Dramione) i mrocznej88 (HG/SS bez cukru). Zapraszam.
4. Kto jest Twoim ulubionym pisarzem?
Ostatnio nie czytam książek. Będzie to jednak Suzanne Collins (Igrzyska Śmierci).
5. Wolisz książki czy filmy?
Biorąc pod uwagę, że przy filmie nie wysiedzę nawet pięciu minut, to książki.
6. Czy wiążesz swoją przyszłość z pisaniem?
Może w wolnym czasie będę coś pisała. Chcę być prawniczką, więc raczej na to czasu nie będzie.
7. Jaką postać w swoim opowiadaniu lubisz najbardziej, a jaką najmniej?
Odpowiem Ci na to, Zazalko, przy epilogu.
8. O jakiej tematyce opowiadania najchętniej czytasz? 
Różnie, byle nie dramat.
9. Dlaczego założyłaś opowiadanie o takiej tematyce, a nie innej?
Dramione jest blisko mojemu sercu.
10. Jaki jest Twój ulubiony serial?
Nie oglądam telewizji, ale South Park.
11. Ile czasu wkładasz w napisanie jednego rozdziału?
Teraz nie mogę się na niczym skupić, więc nie piszę. Za to przepraszam. 

Nie nominuję nikogo. Nie czytam blogów, oprócz dwóch wyżej wymienionych i Zazalki.

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 2 - Niespokojne stalowe oczy

No i w końcu, po wielu trudach, JEST! Zapraszam do czytania.
Rozdział dedykuję Marceli, z którą się pogodziłam i która jest kochaną przyjaciółką oraz Paulinie, która zawsze poprawi mi humor i doradzi.


- Uważaj na słowa - syknęła Pansy Parkinson, mrużąc oczy.
- Zostaw ją, Pansy - warknął blondyn, Draco Malfoy. Hermiona zdziwiła się, przecież powinni ją zakląć! - Jaką masz krew, Granger? Czarownicą czystej krwi to raczej nie jesteś - zakpił, a reszta zaśmiała się paskudnie.
- Jestem mugolaczką - powiedziała Hermiona, czując przypływ dumy ze swojego pochodzenia. Nie chciała być taką okropną, chłodną arystokratką.
- Och, szlama? - zapiszczała Parkinson, śmiejąc się.
- Więc wyjdź, zanim się ubrudzimy szlamem - warknął Malfoy, uśmiechając się drwiąco. Uśmiech ten nie objął jednak jego stalowych oczu. Widziała w nich ciekawość, a także... niepokój?
Hermiona bez słowa wyszła, pożegnana śmiechami i wyzwiskami. Czuła łzy zbierające się w kącikach jej oczu; kretynka z tej Parkinson! Szlama, czy nie, co to za różnica, do cholery jasnej?!
Zdziwiło ją tylko zachowanie Dracona Malfoya. Co prawda, był niemiły, ba – kpił z niej! Jednak, mimo wszystko jego wzrok, tak niespokojny, zostanie w jej pamięci na długo. Nie jako miłe wspomnienie, to chyba wiadome, w końcu Malfoy to nadęty, tleniony arystokrata.
Hermiona westchnęła zrezygnowana, ocierając łzy i próbując się uspokoić pomiędzy kolejnymi spazmami. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła płakać. Po krótkiej chwili, poprzedzonej wycieraniem nosa i oczu, doprowadzenia włosów do porządku postanowiła iść do swojego przedziału. Kosztowało ją to wiele wysiłku.
Po drodze spotkała wysokiego chłopaka, przylizanego blondyna; już się bała, że to Malfoy ją śledzi, jednak Malfoy nie był tak…pociągający. No dobra, był, ale mniej niż ten chłopak – pomyślała Hermiona. Zarumieniła się lekko na wspomnienie tych zmartwionych, szmaragdowych oczu i głosu pełnym troski, pytającym dlaczego płakała i jak się czuje.
- Jestem – oznajmiła ponuro Hermiona, wchodząc do przedziału i rzucając się na siedzenie.
- Ominął cię wózek ze słodyczami – powiedziała pogodnie Luna Lovegood, uśmiechając się delikatnie.
- Hm, no jasne. Nie szkodzi. I co z Teodorą? – Hermiona skrzywiła się. To chyba miał być uśmiech.
- Nic, Neville nadal nie może jej odnaleźć. Szkoda. Chcesz czekoladową żabę?
- Nie, dziękuję. Ale raczej nie proponuj tego Neville'owi.
- Hm, no tak – zaśmiała się perliście Luna. Och, jak Hermiona ją podziwała za pogodę ducha.

- Zaraz będziemy w Hogwarcie. Pójdę powiedzieć to chłopakom – oznajmiła Hermiona po chwili, mając dość niezręcznej ciszy, w której panna Lovegood czytała jakieś mugolskie pisemko dla nastolatek.

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 1 - Ron i Harry

Hermiona przebrana w szkolne szaty siedziała w pustym przedziale. Płakała, a wokół niej można było zobaczyć przygnębiającą aurę. Za szybą zaczął padać deszcz.
"Mamusia zawsze mówiła, że jak pada, to Aniołki płaczą", myślała brązowowłosa dziewczynka. "Mam nadzieję, że rodzice nie będą tęsknić. I że będą się dobrze bawić".
 Mimo, że z jej oczu kapały łzy uśmiechnęła się. Na myśl o zabawie przypomniały jej się wakacje, kiedy razem z Benem bawiła się w ogródku, a on śpiewał jej wesołą pioseneczkę. Ona śmiała się, a on bujał ją na huśtawce. Teraz Ben miał 13 lat, a ona 12. Ach, Ben... jej humor od razu się polepszył na myśl o koledze z dzieciństwa.
Hermiona wyszła z przedziału. Chciała się rozejrzeć, może pozna nowych przyjaciół? Otarła łzy, doprowadziła się do porządku i ruszyła korytarzem.
Zwabiona hałasami, weszła do jednego z przedziałów.
- Co się tu dzieje? 
- Gdzie ona jest? Przecież minutę temu tu była! Teodora?! – krzyknął pyzaty chłopiec.
- Neville szuka swojej ropuchy, Teodory – odpowiedziała Hermionie jakaś blondynka. Była bardzo ładna, jednak jej oczy były zbyt rozmarzone, a ona sama miała kolczyki w kształcie rzodkiewek i naszyjnik z jakiś kapsli.
- Och, pomogę wam szukać. Jestem Hermiona Granger – przedstawiła się brunetka.
- Ja jestem Luna Lovegood, a to Neville Longbottom.
- Świetnie. Może Neville zacznie pytać się o Teodorę uczniów z przedziałów z przodu, ja z przedziałów ze środka, a Luna z tyłu? Spotkamy się tutaj, co wy na to?
- Jasne, dziękujemy, Hermiono – uśmiechnęła się promiennie Luna i wyszła z przedziału, chwytając Neville’a pod ramię i uspokajając go.
Brunetka rozpoczęła poszukiwania Teodory – pytała uczniów o ropuchę. Wchodziła pytała o ropuchę wielu uczniów, ale nikt jej nie widział. W końcu zetknęła się z Nevillem, więc postanowili szukać razem. Weszli więc do następnego przedziału, gdzie siedzieli jakiś rudzielec i brunet w okrągłych okularach.
- Czy ktoś nie widział ropuchy? Neville zgubił swoją – zapytała Hermiona, zmartwiona całą sytuacją z Teodorą.
- Już mu mówiliśmy, że nie było tu żadnej ropuchy – powiedział opryskliwie rudzielec. Od razu uznała, że jego nie będzie lubiła – wydawał się taki… dziwny. Nagle zauważyła, że trzymał podniesioną różdżkę. – Och, robisz czary? No to popatrzmy – uśmiechnęła się trochę drwiąco.
- No dobra. – odpowiedział, a dziewczyna w końcu miała okazję przyjrzeć się chłopakom. Rudowłosy miał brązowe oczy i mnóstwo piegów. Sprawiał wrażenie zaskoczonego.
- Słoneczko, masełko, stokrotki żółciutkie
Cyraneczko, żądełko, pieniążki złociutkie,
Zmieńcie szczura tego, głupiego, tłustego,
W szczura mądrego i całkiem żółtego!
Machnął byle jak różdżką, a Hermiona uśmiechnęła się z politowaniem; czarnowłosy okularnik wydawał się zaskoczony zaklęciem. Najwidoczniej nigdy nie słyszał o prawdziwej magii.
- Jesteś pewny, że to prawdziwe zaklęcie? No, nawet jeśli tak, to chyba nie najlepsze, prawda? Próbowałam kilku prostych zaklęć, tak dla wprawy i wszystkie podziałały. W mojej rodzinie nikt nie jest magiczny, więc byłam kompletnie zaskoczona, jak dostałam list – wyznała dziewczyna, a żeby postraszyć chłopców, dodała: - Oczywiście nauczyłam się wszystkich podręczników na pamięć, mam nadzieję, że wystarczy. Acha, jestem Hermiona Granger, a wy? – zapytała szybko, bo pomimo swojej złośliwości nie zapomniała o kulturalnym zachowaniu. Ale mogła zapomnieć w kolejnej chwili, gdy zobaczyła miny czarodziei.
- Ron Weasley – powiedział cicho rudzielec.
- Harry Potter – wymamrotał brunet.
- Naprawdę? Harry Potter? Czytałam o tobie, nawet całkiem sporo. Jesteś w wielu książkach, wiesz? Przeczytałam około siedem, które o tobie wspominały.
- Jestem w książkach? – zapytał skołowany Potter.
- Nie wiedziałeś? – Hermiona zmarszczyła brwi z niedowierzaniem. – Och, nieważne. Wiecie, w którym będziecie domu? Ja mam nadzieję, że przydzielą mnie do Ravenclawu. Rowena Ravenclaw to najinteligentniejsza czarownica wszechczasów! W sumie Gryffindor nie jest taki zły. Słyszałam, że był w nim sam Dumbledore! – trajkotała dziewczyna. – Chyba musicie się przebrać, bo zaraz będziemy na miejscu. – wyszła z chłopcem, który zgubił ropuchę i wzruszyła bezradnie ramionami do Nevilla. Trudno, musi poszukać sam; ona zamierzała się pouczyć i poczytać coś o Tiarze Przydziału. W końcu musi być przygotowana.     
Hermiona wróciła więc z mętlikiem w głowie do przedziału, a raczej miała taki zamiar – weszła do nie tego przedziału. Zamiast pustych miejsc zobaczyła siedzących, wyniosłych rówieśników.
- Kim jesteś? – zapytała dziewczyna o twarzy mopsa.
- Hermiona Granger. A wy?
- Pansy Parkinson, to Draco Malfoy, tamten to Blaise Zabini – Parkinson wskazała na ciemnoskórego, przystojnego chłopaka. – A tam siedzi Teodor Nott.
- A więc nadęci arystokraci? – pomyślała, ale gdy dotarła do niej oburzona mina mopsicy zrozumiała, że wypowiedziała tę niezbyt pochlebną myśl na głos.
--
Tak. Zapraszam do komentowania. Następny rozdział pojawi się za dwa tygodnie.


środa, 28 maja 2014

Prolog

No. Więc ten. Prolog jest. Mam nadzieję, że wam się spodoba.

 ~~~~~

- Och! - krzyknęła mała dziewczynka z brązowym, splątanym gniazdem na głowie i wiewiórczymi zębami. Rozglądała się po gwarnym peronie pełnym uczniów z kuframi i sowami w klatkach. - Jak tu fajnie, mamo, spójrz!
- Tak, Hermiono, jednak nie używa się takich ordynarnych słów - pouczyła małą szczupła kobieta w okularach.
- Tak, mamo, masz rację."Fajnie" to nie jest dobre określenie. Tu jest... świetnie! - podskoczyła brązowowłosa dziewczynka i klasnęła w ręce. - Kocham was - stanęła na palcach i dała buziaka kobiecie i dotychczas milczącemu mężczyźnie. Odbiegła z kufrem w stronę pociągu, który już zagwizdał. Na ogromnym peronie zostali z nimi tylko inni rodzice, szukający swoich dzieci machających do nich zza szyb.
- Pamiętaj, żeby myć codziennie zęby! - krzyknął za nią tata, jednak jego mała córeczka tego nie słyszała; wsiadała do pociągu. Odjeżdżała do Hogwartu.
Właśnie miała zacząć się jej największa przygoda w życiu. Tu miała przeżyć najwspanialsze chwile. Tu miały ziścić się jej obawy i koszmary. Tu chciała spędzić chwile z innymi czarodziejami, tu jednak musi przetrwać kłótnie z wrogami.
I poznać pierwszą i prawdziwą miłość.
Jean i Bob Granger spojrzeli na siebie. Nie byli zadowoleni z wyjazdu Hermiony - co prawda obiecała wysyłać listy gdy tylko będzie miała czas i siłę, ale chyba żadnej zatroskanej matki i zaniepokojonego ojca to nie satysfakcjonuje. Powinna zdawać relacje z każdej minuty jej życia! Przecież od tej pory nie może być kontrolowana i wychowywana przez rodziców. A ten Hogwart? Przecież nic o nim nie wiedzieli!

Mimo tego koszmaru musieli się z tym pogodzić. Jak Hermiona.